W orędziu na Światowy Dzień Modlitw o Ochronę Świata Stworzonego 2022 papież Franciszek przywołał prorocze słowa Pawła VI z przemówienia wygłoszonego do FAO w 25. rocznicę jej powstania. Ponad 50 lat temu Ojciec Święty ostrzegał ludzi przed grożącą nam katastrofą ekologiczną; mówił o tym, że „wszystko jest ze sobą połączone”, co w XXI w. wybrzmiało w encyklice Laudato si’. Już wtedy Paweł VI jako remedium na bolączki świata widział postawę solidarności, postawę pełną miłosierdzia i braterstwa – owoce tej myśli widzimy w ostatniej encyklice papieża Franciszka Fratelli tutti. Prezentujemy pełny tekst przemówienia z 1970 r.
Przemówienie papieża Pawła VI
do FAO z okazji 25. rocznicy jej powstania
16 listopada 1970 r.
1. To dla nas głęboka radość– a także zaszczyt – że w 25. rocznicę FAO możemy wnieść na tę mównicę dług wdzięczności oraz krzyk udręki i nadziei milionów mężczyzn i kobiet. Jakąż drogę przebyto od tego odległego dnia, 16 października 1945 roku, kiedy to przedstawiciele 44 państw zostali zaproszeni do podpisania aktu ustanawiającego Organizację Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa. Historycy podkreślą niezwykłe osiągnięcia FAO, jej postępujący wpływ, niesłabnący dynamizm, śmiałość poglądów, różnorodność i rozpiętość działań – ponieważ „jest to przede wszystkim instytucja zorientowana na działanie” (FAO, son rôle, sa structure, ses activitès, Rome, Pub. FAO, 1970) – odwagę jej pionierów i wreszcie miłość do człowieka i powszechne poczucie braterstwa, będące motorem jej działania. Wskażą też na niezwykłe wyzwanie, jakie stoi dziś przed Wami: w miarę jak rosną Wasze wysiłki i stają się zorganizowane, mnoży się liczba ludzi, nasila się nędza wielu i podczas gdy niewielka liczba osób nasyca się coraz większymi i coraz bardziej zróżnicowanymi zasobami, coraz większa część ludzkości nadal łaknie chleba i wykształcenia oraz pragnie godności [podkr. REFA]. Pierwsze dziesięciolecie rozwoju – nie da się tego ukryć – charakteryzowało się pewnym rozczarowaniem opinii publicznej w obliczu zawiedzionych nadziei. Czy w związku z tym, podobnie jak w przypadku Syzyfa, zmęczy nas toczenie ciężkiego kamienia i poddamy się rozpaczy?
2. Takiej idei nie można było wyrazić w tym miejscu, na tym spotkaniu osób, które stawiają czoła przyszłości z zamiarem zaprzęgnięcia jej do służby ludzkości, nie zważając na trudności, jakie mogą pojawić się po drodze. Od czasu pierwszego spotkania z FAO nasz poprzednik Papież Pius XII wysoko ocenił głęboką wnikliwość „Waszej instytucji, specjalizującej się w dziedzinie żywności i rolnictwa, wielkoduszność, która charakteryzuje jej ekonomię i sposób działania, a wreszcie mądrość i rozważną metodę, decydujące o jej działaniu” (Przemówienie Piusa XII z 21 lutego 1948 r.). Jego następca, dobry Papież Jan XXIII, wykorzystałby każdą okazję, aby wyrazić Wam swój szczery podziw [Por. zwłaszcza encyklika Mater et Magistra, 15 maja 1961, AAS 53(1961), s. 439]. Ze swojej strony najpierw poznaliśmy Międzynarodowy Instytut Rolnictwa w jego skromnych progach w parku Villa Borghese, zanim zobaczyliśmy FAO „przemierzające całą drogę, która doprowadziła ją do wspaniałych osiągnięć, jakie zna dzisiaj” (Przemówienie na XII Międzynarodowej Konferencji FAO, 23 listopada 1963). Od tego czasu nie przestajemy z życzliwym zainteresowaniem śledzić Waszych wspaniałych i bezinteresownych inicjatyw – zwłaszcza kampanii przeciw głodowi – aby oddać hołd Waszym licznym działaniom i wezwać katolików całego świata, by wraz ze wszystkimi ludźmi dobrej woli ofiarnie w nich uczestniczyli [Por. zwłaszcza encyklika Populorum progressio, 26 marca 1967 r., n. 46, AAS 59(1967), s. 280]. Dziś z radością przybywamy do siedziby Waszej Organizacji, znajdującej się na terenie naszej diecezji rzymskiej, i w ten sposób odwzajemniamy wiele wizyt, jakie członkowie Waszych sesji roboczych złożyli w Watykanie.
Jakże Kościół, zatroskany o prawdziwe dobro człowieka, mógłby zlekceważyć działanie tak wyraźnie ukierunkowane, jak Wasze, na łagodzenie największych nieszczęść i zaangażowanie w niestrudzoną walkę o to, by każdy człowiek miał wystarczającą ilość środków do życia – do życia prawdziwie ludzkiego, by własną pracą mógł zapewnić utrzymanie swojej rodzinie i by dzięki swojej inteligencji mógł uczestniczyć we wspólnym dobru społeczeństwa poprzez dobrowolnie przyjęte zobowiązanie i dobrowolnie podjętą działalność (Por. np. o. L.-J. Lebret OP, Development – Revolution Solidaire, Paris, Editions Ouvrières, 1967)? To właśnie z tego wyższego poziomu Kościół zamierza udzielić wam swego bezinteresownego wsparcia dla wielkiego i złożonego dzieła, które realizujecie. Wasza praca polega na stymulowaniu międzynarodowych działań mających na celu zapewnienie każdemu człowiekowi potrzebnego mu pożywienia, zarówno pod względem ilości, jak i jakości, i w ten sposób sprzyja stopniowemu zmniejszaniu się głodu i niedożywienia (Por. na przykład J. de Castro, Le livre noir de la faim, Paris, Ed. Ouvrières, 1961). Oznacza to eliminowanie przyczyn wielu epidemii, przygotowanie wyszkolonej siły roboczej i znalezienie dla niej niezbędnego zatrudnienia, aby wzrostowi gospodarczemu towarzyszył postęp społeczny, bez którego nie ma prawdziwego rozwoju.
3. Jakimi środkami zamierzacie osiągnąć te cele, które popieramy z całego serca? Wnikliwe przestudiowanie – jak możemy to dobrze określić – wielu dostarczonych nam akt dotyczących Waszych wielorakich działań ujawniło nam niezwykłą i rosnącą złożoność Waszych wysiłków organizowanych na skalę światową. Inteligentniejsze wykorzystanie podstawowych zasobów materialnych, lepsze gospodarowanie ziemią i wodą, lasami i oceanami, zwiększona wydajność rolnictwa, hodowli zwierząt i rybołówstwa – wszystko to z pewnością zapewnia dobra w większej ilości i lepszej jakości. Jednocześnie potrzeby żywieniowe rosną pod podwójną presją wzrostu demograficznego – czasami bardzo szybkiego – i konsumpcji, której krzywa podąża za wzrostem dochodów. Zwiększenie urodzaju, przemyślane nawadnianie, zmiana podziału gruntów, rekultywacja bagien, wysiłek w zakresie doboru roślin i wprowadzenie wysokowydajnych odmian zbóż wydają się niemal spełniać wizję starożytnego proroka ery rolniczej: „Niech się rozweselą pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozwkitnie!” (Por. Iz 35,1). Ale wykorzystanie tych możliwości technicznych w przyspieszonym tempie nie dokonuje się bez niebezpiecznych reperkusji dla równowagi naszego naturalnego otoczenia. Stopniowe pogarszanie się stanu tego, co zwykło się nazywać środowiskiem, grozi prawdziwą katastrofą ekologiczną. Już teraz widzimy zanieczyszczenie powietrza, którym oddychamy, wody, którą pijemy. Widzimy zanieczyszczenie rzek, jezior, a nawet oceanów – do tego stopnia, że budzi to obawy przed prawdziwą „śmiercią biologiczną” w najbliższej przyszłości, jeśli natychmiast i stanowczo nie zostaną podjęte i rygorystycznie wdrożone zdecydowane środki. Jest to groźna perspektywa, którą trzeba pilnie zbadać, aby ocalić od zniszczenia owoce milionów lat doboru naturalnego i ludzkiego (Por. Ceres, Revue FAO, vol. 3, nr 3, Rome, maj–czerwiec 1970: Environment: les raisons de l'alarme). Krótko mówiąc, wszystko jest ze sobą połączone. Trzeba zwracać uwagę na wielkie konsekwencje, jakie wynikają z każdej ingerencji człowieka w równowagę przyrody, której harmonijne bogactwo zostało oddane na jego użytek zgodnie z zamysłem Stwórcy (Por. np. Ps 65,10–14).
4. Problemy te z pewnością są Wam znane. Chcieliśmy je krótko przed Wami przywołać tylko po to, aby lepiej podkreślić pilną potrzebę radykalnej zmiany w postępowaniu ludzkości, jeśli chce ona zapewnić sobie przetrwanie. Człowiek potrzebował tysiącleci, aby nauczyć się panować, „ujarzmiać ziemię”, zgodnie z natchnionym słowem z pierwszej księgi Pisma Świętego (Rdz 1,28). Teraz nadeszła godzina, aby zdominował swoją dominację; to zasadnicze przedsięwzięcie wymaga nie mniejszej odwagi i śmiałości niż podbój samej natury. Czy postępujące opanowanie życia roślinnego, zwierzęcego i ludzkiego oraz odkrycie nawet tajemnic materii doprowadzi do powstania antymaterii i eksplozji śmierci? W tym decydującym momencie swej historii ludzkość waha się, niepewna między strachem i nadzieją. Kto tego jeszcze nie widzi? Najbardziej niezwykły postęp naukowy, najbardziej zdumiewające osiągnięcia techniczne i najbardziej niesamowity wzrost gospodarczy – jeśli temu nie towarzyszy autentyczny rozwój moralny i społeczny, w dłużej perspektywie obróci się to przeciwko człowiekowi.
5. Dobrobyt jest w zasięgu ręki, ale musimy chcieć budować go wspólnie: jednostki dla innych, jednostki z innymi i nigdy więcej jednostki przeciwko innym. Czy poza wspaniałymi osiągnięciami tych 25 lat działalności istotną zasługą Waszej Organizacji nie jest właśnie to: uzyskana przez narody i ich rządy świadomość międzynarodowej solidarności? Czyż nie jesteście, czasem nie wiedząc o tym, spadkobiercami współczucia Chrystusa wobec cierpiącej ludzkości: „Żal Mi tego tłumu!”? (Mt 15,32). Czy nie stanowicie samym swoim istnieniem skutecznego zaprzeczenia zdyskredytowanej myśli starożytnej mądrości „Homo homini lupus”? (Plaut, Asinaria, II, 4,88). Nie, człowiek nie jest wilkiem dla swojego bliźniego; jest jego współczującym i kochającym bratem. Nigdy w tysiącletnim biegu inspirującej przygody człowieka tak wiele ludów, tak wielu mężczyzn i wiele kobiet, nie delegowało tak wielu przedstawicieli z wyjątkową misją pomagania ludziom – wszystkim ludziom – żyć i przetrwać. Jest to dla nas jeden z największych powodów do nadziei pośród wielu zagrożeń dla świata. Ci, którzy w 2000 r. poniosą odpowiedzialność za losy wielkiej rodziny ludzkiej, rodzą się w świecie, który odkrył – bardziej na swoją korzyść niż na niekorzyść – swoją solidarność zarówno w dobru, jak i w złu, swoje pragnienie zjednoczenia się, by nie zginąć, a krótko mówiąc: „przystąpić do dzieła, jakim jest przygotowanie wspólnej pomyślności rodzaju ludzkiego na przyszłość” [Por. Apel w Bombaju, 3 grudnia 1964, AAS 57(1965), s. 132; powtórzony w Populorum progressio, nr 43, AAS 59(1961), s. 447]. Mamy nadzieję, że wkrótce krąg Waszej rodziny poszerzy się i że narody, które są teraz nieobecne na tym spotkaniu, będą mogły również zasiąść przy waszym stole, aby wreszcie wszyscy mogli wspólnie przyczynić się do osiągnięcia tego samego bezinteresownego celu.
6. Z pewnością w obliczu trudności, z którymi trzeba się zmierzyć, istnieje wielka pokusa wykorzystania swego autorytetu, aby raczej zmniejszyć liczbę gości, niż pomnażać chleb, którym trzeba się podzielić. Nie są nam obce opinie organizacji międzynarodowych propagujących planowaną kontrolę urodzeń, która – jak się uważa – przyniesie radykalne rozwiązanie problemów krajów rozwijających się. Musimy to dziś powtórzyć: Kościół, ze swej strony, w każdej dziedzinie ludzkiego działania zachęca do postępu naukowego i technicznego, zawsze jednak domaga się poszanowania nienaruszalnych praw osoby ludzkiej, których głównymi gwarantami są władze publiczne. Poprzez zdecydowany sprzeciw wobec kontroli urodzeń, która według słusznego wyrażenia naszego czcigodnego poprzednika papieża Jana XXIII byłaby dokonywana „środkami niegodnymi człowieka” [Mater et Magistra, AAS 53(1961), s. 447], Kościół wzywa wszystkich odpowiedzialnych do nieustraszonej i ofiarnej pracy na rzecz rozwoju całego człowieka i każdego człowieka; to zaś, poza innymi efektami, będzie niewątpliwie sprzyjać racjonalnej kontroli urodzeń przez pary zdolne do wolnego przyjęcia swego przeznaczenia. Z Waszej strony to człowiek jest tym, któremu pomagacie i którego wspieracie. Jakże moglibyście wystąpić przeciwko niemu, skoro nie istniejecie inaczej niż przez niego i dla niego i skoro bez niego nic nie możecie przedsięwziąć?
7. Jedną z najlepszych niezmiennych zasad Waszego działania jest to, że najwspanialsze osiągnięcia techniczne i największy postęp gospodarczy nie mogą same w sobie zagwarantować rozwoju ludzkiego. Jakkolwiek są one niezbędne, planowanie i pieniądze nie wystarczą. Ich nieodzowny wkład, podobnie jak wkład technologii, którą finansują, byłby jałowy, gdyby nie owocował zaufaniem ludzi i ich stopniowym przekonaniem, że mogą oni krok po kroku wydostać się ze swej nędzy poprzez pracę możliwą do wykonania przy pomocy dostępnych im środków. Bezpośrednie potwierdzenie rezultatów zapewnia, oprócz uzasadnionej satysfakcji, zdecydowane zaangażowanie w wielkie dzieło rozwoju. Na dłuższą metę, jeśli nic nie można zrobić bez człowieka, z nim można podjąć się wszystkiego i osiągnąć wszystko; to rzeczywiście duch i serce odnoszą pierwsze prawdziwe zwycięstwa. Gdy tylko sami zainteresowani mają wolę polepszenia swego losu i nie wątpią w swoje możliwości, oddają się w pełni tej wielkiej sprawie ze wszystkimi darami intelektu i odwagi, wszystkimi cnotami poświęcenia i ofiarności, wszystkimi wysiłkami wytrwałości i wzajemnej pomocy, do jakich są zdolni.
8. Szczególnie młodzi są pierwszymi, którzy z całym typowym dla siebie entuzjazmem i zapałem oddają się działaniom na miarę ich możliwości. Młodzież krajów bogatych, znudzona brakiem ideału wartego poparcia i poświęcenia energii, młodzież krajów biednych, zrozpaczona niemożliwością wykonywania pożytecznej pracy z powodu braku odpowiedniej wiedzy i wymaganego wykształcenia zawodowego – nie ulega wątpliwości, że połączenie tych młodych zasobów może zmienić przyszłość świata, jeśli my, dorośli, przygotujemy ich do tego wielkiego zadania, pokażemy im, jak do niego podejść, i wyposażymy w środki, które pozwolą im oddać się mu z powodzeniem. Czyż nie jest to plan, który domaga się poparcia wszystkich młodych ludzi, bogatych i biednych, który zmieni ich światopoglądy, przezwycięży wrogość między narodami, uleczy jałowe podziały i w końcu przyniesie nowy świat: świat, który pozna braterską miłość i solidarność w wysiłkach, ponieważ będzie zjednoczony w dążeniu do tego samego ideału – urodzajnego świata dla wszystkich ludzi?
9. Z pewnością potrzebne będą spore nakłady finansowe. Ale czy świat nie zrozumie w końcu, że chodzi o jego przyszłość? „Podczas gdy tyle ludów głoduje, gdy tyle rodzin cierpi zupełną nędzę, gdy tyłu ludzi żyje w ciemnościach niewiedzy, gdy tylu potrzeba szkół, szpitali, mieszkań godnych tej nazwy – wówczas wszelkie, czy ta publiczne, czy prywatne marnotrawstwo, wszelka rozrzutność wynikająca z ostentacji narodowej lub osobistej, wszelki wreszcie wyniszczający wyścig zbrojeń, wszystko to, powtarzamy, staje się hańbą nie do zniesienia. Bardzo odpowiedzialny, powierzony Nam urząd wymaga, abyśmy to otwarcie powiedzieli. Oby Ci, w których ręku jest władza, posłuchali Nas, zanim dojdzie do ostateczności” [Populorum progressio, nr 53, AAS 59(1967), s. 283]. Jakże nie odczuwać głębokiego niepokoju w obliczu tragicznego absurdu, który skłania ludzi – i całe narody– do przeznaczania ogromnych sum na zbrojenia, na podtrzymywanie ognisk niezgody i rywalizacji, na realizację przedsięwzięć o charakterze czysto prestiżowym, podczas gdy zmarnowane w ten sposób ogromne sumy wystarczyłyby, gdyby zostały lepiej spożytkowane, na uratowanie wielu krajów od nędzy? To smutny los, który tak ciąży nad ludzkością: biedni i bogaci po raz pierwszy kroczą tą samą drogą. Przesadny nacjonalizm, rasizm ziejący nienawiścią, żądza nieograniczonej władzy, niepohamowana chęć dominacji: kto przekona ludzi do wyjścia z tych manowców? Kto pierwszy przerwie krąg wyścigu zbrojeń, coraz bardziej rujnujący i bezcelowy? Kto będzie miał na tyle zdrowego rozsądku, by położyć kres takim bezsensownym praktykom jak ograniczenia nakładane na niektóre produkty rolne z powodu źle zorganizowanego transportu i rynków? Czy człowiek, który nauczył się, jak okiełznać atom i podbić kosmos, zdoła w końcu pokonać swój egoizm? UNCTAD – miejmy nadzieję – zdoła położyć kres skandalowi polegającemu na tym, że kraje bogate kupują po najniższych możliwych cenach towary krajów biednych, a następnie sprzedają tym krajom swoje własne produkty po bardzo wysokiej cenie. Istnieje cała gospodarka, zbyt często splamiona władzą, marnotrawstwem i strachem, która musi zostać przekształcona w gospodarkę służby i braterstwa.
10. Ze względu na ogólnoświatową skalę problemu nie może być innego właściwego rozwiązania jak tylko na poziomie międzynarodowym. Poprzez te słowa nie chcemy w żaden sposób pomniejszać znaczenia wielu wspaniałomyślnych inicjatyw, zarówno prywatnych, jak i publicznych – wystarczy wspomnieć naszą niestrudzoną Caritas Internationalis – których spontaniczne powstawanie pozwala zachować czujność i pobudza tak wiele bezinteresownej dobrej woli. Wręcz przeciwnie. Ale, jak powiedzieliśmy w Nowym Jorku, z tym samym przekonaniem, co nasz czcigodny poprzednik Jan XXIII w encyklice Pacem in terris: „Któż nie dostrzeże potrzeby i znaczenia, jakie ma stopniowe dochodzenie w ten sposób do ustanowienia światowego autorytetu zdolnego do podjęcia skutecznych działań na płaszczyźnie prawnej i politycznej?” [Przemówienie do Zgromadzenia Ogólnego ONZ, 4 października 1965, AAS 57(1965), s. 880]. W istocie zrozumieliście i podjęliście się realizacji tego Światowego Planu Indykatywnego Rozwoju Rolnictwa (PIM), który miał na celu zintegrowanie w jednym światowym ujęciu wszystkich różnorodnych czynników w tej sferze. Nie ma wątpliwości, że swobodnie zawierane porozumienia między państwami pomogą w jego realizacji. Nie ulega też wątpliwości, że przejście od egoistycznych i opartych wyłącznie na zysku gospodarek do gospodarki, która dobrowolnie podejmie się zaspokajania wzajemnych potrzeb, wymaga przyjęcia prawa międzynarodowego opartego na sprawiedliwości i równości, w służbie prawdziwie ludzkiego porządku powszechnego (Por. M.F. Perroux, De l'avarice des nations à une économie du genre humain, [w:] 39. Semaine Sociale de France, Richesse et Misére, Paris, Gabalda, 1952, s. 195–212).
Dlatego trzeba być odważnym, dzielnym, zapobiegliwym i energicznym. Tak wiele ziem leży jeszcze odłogiem, tak wiele możliwości pozostaje niezbadanych, tak wiele zasobów ludzkich jest jeszcze niewykorzystanych, tak wielu młodych ludzi jest bezczynnych, tak wiele energii się marnuje. Waszym zadaniem, Waszą odpowiedzialnością i Waszym honorem będzie sprawić, by te ukryte zasoby przyniosły owoce, by obudzić ich siły i skierować ku służbie na rzecz dobra wspólnego. W tym tkwi rozmiar, obszerność, pilność i konieczność waszej roli. Wśród odpowiedzialnych mężów stanu, publicystów, wychowawców, naukowców, urzędników – w istocie wśród wszystkich ludzi – musicie niestrudzenie promować badania i działania na skalę światową, podczas gdy wszyscy wierzący ludzie zanoszą modlitwy do Boga, który „dał wzrost” (1 Kor 3,6–7). Już teraz pojawiają się ważne efekty, na które wczoraj nie było jeszcze nadziei, ale które dziś są gwarancją solidnej nadziei. Kto w tych ostatnich dniach nie uznał za symbol przyznania Pokojowej Nagrody Nobla Normanowi Borlaugowi, „ojcu zielonej rewolucji”, jak się go nazywa? Jakże prawdziwe jest stwierdzenie, że gdyby wszyscy ludzie dobrej woli na całym świecie mogli zmobilizować się do wspólnego wysiłku na rzecz pokoju, można by wtedy przezwyciężyć tragiczną pokusę uciekania się do przemocy.
11. Niejeden, być może, będzie kręcił głową w obliczu takiej perspektywy. Jednak pozwólcie nam powiedzieć to wprost, z ludzkiego, moralnego i duchowego poziomu, który jest naszym udziałem: żadna strategia o charakterze komercyjnym czy ideologicznym nie złagodzi skargi pochodzącej od tych, którzy cierpią z powodu „nędznego i nieszczęsnego losu” (Populorum progressio, nr 9, AAS 59(1967), s. 261), jak młodych, których „protest rozbrzmiewa jak sygnał cierpienia i apel o sprawiedliwość” (Przemówienie do MOP, z okazji jej 50-lecia, 10 czerwca 1969, AAS 61(1969), s. 502). Jeśli potrzeba i interes własny są potężnymi i często decydującymi motywami ludzkich działań, to obecny kryzys może być przezwyciężony jedynie przez miłość. Jeśli bowiem „sprawiedliwość społeczna każe nam szanować dobro wspólne, to miłosierdzie społeczne każe nam je kochać” (J.-T. Delos, OP, Le bien commun international, [w:] 24. Semaine Sociale de France, Le désordre de l'économie internationale et la pensée chrétienne, Paris, Gabalda, 1932, s. 210). „Miłosierdzie, to znaczy miłość braterska, jest siłą napędową wszelkiego postępu społecznego” (Kardynał P.-E. Leger, Le pauvre Lazare est à notre porte, Paris-Montreal, SOS Fides, 1967, s. 13). Troski natury militarnej i motywy ekonomiczne nigdy nie pozwolą na zaspokojenie poważnych potrzeb ludzi naszych czasów. Potrzebna jest miłość do człowieka: człowiek poświęca się służbie bliźnim, ponieważ uznaje ich za swoich braci, za synów tego samego Ojca; a chrześcijanin doda: za obraz cierpiącego Chrystusa, którego słowo porusza człowieka do głębi: „Byłem głodny, a daliście Mi jeść...” (Mt 25,35). To słowo miłości jest nasze. Przekazujemy je Wam jako nasz najcenniejszy skarb, lampę miłosierdzia, której płonący ogień pochłania serca, której lśniący płomień oświetla drogę braterstwa i kieruje nasze kroki na ścieżki sprawiedliwości i pokoju (Ps 85,11–14).
tłum. red. REFA
Tekst przemówienia za vatican.va.