Zadanie „czyńcie ją [ziemię] sobie poddaną” nigdy nie oznaczało: „uczyńcie z niej niewolnika”, lecz raczej było poleceniem, by strzec stworzenia i rozwijać dary; współpracować czynnie w dziele Bożym, w ewolucji, którą On zapoczątkował na świecie, tak aby dary stworzenia zostały docenione, a nie podeptane czy zniszczone – mówił papież Benedykt XVI 6 sierpnia 2008 r. na spotkaniu z duchownymi w Bressanone. Publikujemy pytanie zadane przez teologa Karla Golsera i odpowiedź papieża mówiącą o relacji między stworzeniem a odkupieniem oraz o stosunku chrześcijanina do świata.
Karl Golser: Ojcze Święty! Nazywam się Karl Golser, jestem profesorem teologii moralnej tu w Bressanone, dyrektorem Instytutu na rzecz Sprawiedliwości, Pokoju i Ochrony Środowiska, a także kanonikiem. Bardzo miło wspominam czasy, kiedy mogłem współpracować z Ojcem Świętym w Kongregacji Nauki Wiary.
Jak dobrze Ojciec Święty wie, Kościół katolicki miał głęboki wpływ na kształtowanie się historii i kultury naszego kraju. Dziś jednak często odnosimy wrażenie, że, podobnie jak Kościół, wycofaliśmy się trochę do zakrystii. Deklaracje papieskiego urzędu nauczycielskiego dotyczące istotnych zagadnień społecznych nie znajdują właściwego odzewu w parafiach i wspólnotach kościelnych.
Tu, w Południowym Tyrolu, na przykład, władze i liczne stowarzyszenia przywiązują wielką wagę do problemów środowiska naturalnego, a w szczególności do zmian klimatycznych; podstawowe problemy to topnienie lodowców, obsuwanie się gór, wysokie ceny energii, wzmożony ruch drogowy i zanieczyszczenie powietrza. Podejmuje się wiele inicjatyw z myślą o ochronie środowiska.
Jednak w przekonaniu przeciętnego chrześcijanina nie ma to wiele wspólnego z wiarą. Co możemy zrobić, aby we wspólnotach chrześcijańskich rozbudzić poczucie odpowiedzialności za świat stworzony? Co zrobić, aby stworzenie i odkupienie w coraz większym stopniu były postrzegane razem? Jak przyjąć na trwałe chrześcijański styl życia? I jak go połączyć z jakością życia, która by pociągała wszystkich ludzi na ziemi?
Benedykt XVI: Dziękuję bardzo, drogi księże profesorze. Niewątpliwie ksiądz sam mógłby o wiele lepiej odpowiedzieć na te pytania, ale spróbuję i ja coś powiedzieć. Poruszył tu ksiądz temat stworzenia i odkupienia. Sądzę, że trzeba coraz bardziej ukazywać tę nierozerwalną więź między stworzeniem i odkupieniem. W ostatnich dziesięcioleciach nauczanie o stworzeniu niemal zniknęło z teologii, niemal nie dostrzegano tego zagadnienia. A teraz widzimy, jakie przynosi to szkody. Odkupiciel jest Stwórcą i jeśli my nie głosimy Boga w całej tej Jego wielkości – jako Stwórcy i Odkupiciela – pomniejszamy również znaczenie samego odkupienia. Jeśli bowiem Bóg nie ma nic do powiedzenia w stworzeniu, jeśli zostaje jedynie odsunięty w sferę historii, jak może rzeczywiście ogarnąć całe nasze życie? Jakże mógłby przynieść zbawienie człowiekowi, całemu człowiekowi i światu jako całości? Dlatego właśnie, moim zdaniem, odrodzenie doktryny o stworzeniu i nowe pojmowanie nierozdzielności stworzenia i odkupienia ma bardzo doniosłe znaczenie. Musimy ponownie uznać, że: On jest Duchem Stworzycielem, Umysłem, który stoi u początku, z którego wszystko się rodzi i którego nasz umysł jest tylko iskrą. I to właśnie On, sam Stworzyciel, wszedł w dzieje i może wejść w nie i w nich działać właśnie dlatego, że jest On Bogiem całości, a nie tylko części. Jeśli to uznajemy, to oczywiście z odkupienia, z bycia chrześcijanami, czy po prostu z wiary chrześcijańskiej wynika również zawsze odpowiedzialność za stworzenie. Przed dwudziestu, trzydziestu laty stawiano zarzut – nie wiem, czy ktoś go jeszcze podtrzymuje – że to właśnie chrześcijanie ponoszą winę za zniszczenie stworzenia, bo słowa zawarte w Księdze Rodzaju: „czyńcie sobie ziemię poddaną”, miały doprowadzić do tej arogancji względem stworzenia, której konsekwencji my dzisiaj doświadczamy. Myślę, że musimy na nowo starać się zrozumieć to oskarżenie, pojąć, jak bardzo jest ono fałszywe. Jak długo ziemia była postrzegana jako dzieło Bożego stworzenia, zadanie „czyńcie ją sobie poddaną” nigdy nie oznaczało: „uczyńcie z niej niewolnika”, lecz raczej było poleceniem, by strzec stworzenia i rozwijać dary; współpracować czynnie w dziele Bożym, w ewolucji, którą On zapoczątkował na świecie, tak aby dary stworzenia zostały docenione, a nie podeptane czy zniszczone.
Jeśli patrzymy na to, co zrodziło się wokół klasztorów, na te małe raje, które powstały i nadal powstają w tych miejscach, oazy stworzenia, jest oczywiste, że nie chodzi tu jedynie o słowa; gdzie słowo Stworzyciela zostało dobrze zrozumiane, gdzie żyło się ze Stwórcą i Odkupicielem, tam ludzie starali się chronić stworzenie, a nie je niszczyć. W tym kontekście można też odczytać 8. rozdział Listu do Rzymian, w którym jest mowa o tym, że stworzenie cierpi i jęczy w poddaniu, w którym się znajduje, i oczekuje objawienia się dzieci Bożych: poczuje się ono wyzwolone, kiedy nastaną istoty stworzone, ludzie, którzy są dziećmi Bożymi i będą je widzieć w Bożej perspektywie. Sądzę, że to właśnie możemy uznać za realny stan rzeczy: stworzenie jęczy – widzimy to, niemalże słyszymy – i czeka na ludzi, którzy będą na nie patrzeć z Bożego punktu widzenia. Brutalna konsumpcja stworzenia zaczyna się tam, gdzie nie ma Boga, gdzie materia jest już jedynie materiałem przeznaczonym dla nas, gdzie my sami jesteśmy ostatnią instancją, gdzie wszystko jest po prostu naszą własnością i używamy to tylko dla naszego pożytku. Marnotrawienie stworzenia rozpoczyna się tam, gdzie nie uznajemy już żadnej instancji ponad sobą, lecz widzimy jedynie siebie samych; rozpoczyna się tam, gdzie nie istnieje już żaden wymiar życia po śmierci, gdzie w tym życiu musimy zagarnąć wszystko i mieć jak najbardziej intensywne życie, gdzie musimy posiadać tyle, ile się da.
Sądzę zatem, że prawdziwe i skuteczne środki zaradcze przeciw marnotrawieniu i niszczeniu stworzenia mogą się urzeczywistniać i rozwijać, można je zrozumieć i wcielać w życie, tylko tam, gdzie stworzenie jest widziane z Bożego punktu widzenia; tam, gdzie życie postrzegane jest w Bożej perspektywie i ma szerszy wymiar – w odpowiedzialności przed Bogiem; a pewnego dnia Bóg da nam życie w pełni i nigdy go nie odbierze: dając życie, otrzymujemy je.
A zatem, korzystając z wszystkich posiadanych przez nas środków, musimy się starać publicznie ukazywać naszą wiarę, zwłaszcza tam, gdzie już spotykamy się z wrażliwością na wiarę. W moim przekonaniu poczucie, że świat się nam wymyka – bo my sami go odrzucamy – i że dręczą nas problemy świata stworzonego, wszystko to daje nam dobrą okazję, by publicznie mówić o naszej wierze i ukazać jej wartość jako konstruktywnego rozwiązania. Nie chodzi tu bowiem jedynie o wypracowanie rozwiązań technicznych, które będą zapobiegały szkodom, choć ważne jest poszukiwanie alternatywnych źródeł energii itp. Wszystko to jednak nie wystarczy, jeśli my sami nie przyjmiemy nowego stylu życia, dyscypliny opartej również na wyrzeczeniach, na uznaniu drugiego człowieka, do którego świat stworzony należy w takim samym stopniu jak do nas, którzy łatwiej możemy z niego korzystać; potrzeba dyscypliny odpowiedzialności za przyszłość innych i naszą; ponieważ jest to odpowiedzialność przed Tym, który jest naszym Sędzią, a tym samym Odkupicielem, ale także prawdziwym Sędzią.
Myślę zatem, że w każdym razie zawsze trzeba łączyć te dwa wymiary: stworzenie i odkupienie, życie ziemskie i życie wieczne, odpowiedzialność względem stworzenia i odpowiedzialność za innych i za przyszłość. A naszym zadaniem jest interweniować w sposób jasny i zdecydowany na forum opinii publicznej. Aby nas słuchano, musimy zarazem ukazywać naszym przykładem, naszym stylem życia, że mówimy o przesłaniu, w które my sami wierzymy i według którego można żyć. I chcemy prosić Pana, by pomógł nam wszystkim żyć wiarą, odpowiedzialnością w wierze w taki sposób, by nasz styl życia stał się świadectwem, i tak mówić, aby nasze słowa w wiarygodny sposób niosły wiarę jako orientację w naszych czasach.